[img]http://img6.imageshack.us/my.php?image=26053734.jpg[/img]
Moderator
Ja też hurtowo i grzecznie przekleję historię moich pskud.
Oto Inka, niestety nie była zbyt obfotografowana, przez całe swoje życie bardzo bała się wszystkiego i wszystkich, oprócz mnie. Odeszła w wieku 2,5 roku, do dziś nie wiem co się stało, ponieważ rano była zupełnie żywa, wesoło biegała po klatce, natomiast kiedy wróciłam ze szkoły zataczała się i była lekko nieprzytomna. Potem była szybka akcja do weta, tygodnie leczenia - niestety, bezskutecznie. Odeszła pewnej letniej, ciepłej nocy [*].
Inka:
http://img514.imageshack.us/img514/5810/hpim2249sr5.jpg
Tu rozpoczyna się historia Dotti. Ja i rodzice bardzo długo byliśmy niepocieszeni po tym, jak odeszła Inka. Przez pewien czas nie chcieliśmy otaczać opieką następnego ogona, bojąc się, że znów zachoruje i będziemy okropnie płakać po kolejnym maleństwie. Jednak kiedy wróciłam z jednego z wyjazdów, w domu coś się zmieniło - pojawił się mały, kapturzasty ogon. Nie posiadałam się ze szczęscia Maleństwo dostało imię Dotti i rosło jak na drożdżach. W tej chwili szczurzysko ma pół roku i zaczęłam szukać jej szczurzego towarzystwa (tak, wiem, troszkę to późno. Ale lepiej późno, niż wcale ). Jest niesamowicie przyjazna i kiedy biega po domu od razu ładuje się na kolana. Futrzak jest też okropnym łakomczuchem Mam nadzieję, że będzie ze mną jak najdłużej, a ja szybko znajdę jej jakieś towarzystwo
Dotti:
http://img292.imageshack.us/img292/3977/dsc0317ix2.jpg
http://img212.imageshack.us/img212/9685/dsc0316hp6.jpg
http://img142.imageshack.us/img142/1168/dsc0315tm3.jpg
http://img185.imageshack.us/img185/1234/dsc0314wt8.jpg
http://img294.imageshack.us/img294/9814/dsc0313hu8.jpg
26 I 2009
Poszłam dziś z chłopakiem do zoologa, a że jestem teraz w rozjeździe, chciałam zainteresować się cenami domków do klatek, jako że planowałam drugą szczurunię. Patrzę, a w zapuszczonym akwarium, bez jedzonka i wody siedzi moja Bida.
Pytam: ona czy on?
Odpowiedź: nie wiem.
Mogę sprawdzić?
A proszę.
Wzięłam więc małą i patrzę na podwozie. ONA! Biorę! Okazało się, że ktoś ją przyniósł i trochę tam siedziała sama w tym, za przeproszeniem, syfie ( o zgrozo!). Powiedziałam co myślę o takim miejscu i "porządku" do trzymania zwierza. Ufff, mała jest już na szczęście u mnie. Jest ciekawska i spłoszona, nie wiem co bardziej. Bała się mojej dłoni, wręcz wbijała w kuwetę transportera, teraz jest już lepiej . Wodę piła, jakby ją pierwszy raz widziała. W dodatku maleństwo ma obgryziony kawał ucha. Mam nadzieję, że szybko da się przekonać, że nikt jej nie skrzywdzi i polubią się z Dotti
http://img186.imageshack.us/img186/664/szcz2pg1.jpg
http://img186.imageshack.us/img186/6536/szcz1kt8.jpg
Bardzo się boję o maleństwo, a ona boi się mnie. Jakoś dziwnie zakodowała sobie, że ręka to nie ja i ręka jest niedobra, ale pod swetrem i w rękawie daje się głaskać i usypia. Martwię się.
27 I 2009
Szczurucha ma imię: Whiskey Dziś rano jak biegała pod kołdrą to jakoś samo przyszło Różki już pokazuje, broni swojego terenu i łapie ząbkami za palce. Poza tym zabiera mi moje wełniane, ciepłe skarpety : Mam wrażenie, że będzie z niej mały odkrywca
http://img134.imageshack.us/img134/1939/dscf2042ul7.jpg
29 I 2009
Moje pierdoły w jednym z dwóch domków
To tak, żeby się pochwalić, że częściej sypiają razem, niż osobno
http://img522.imageshack.us/img522/152/dsc0383it3.jpg
19 II 2009
Szczurasy w rezultacie się pokochały, sypiają razem, ale jedzą osobno Dot zawsze wyrywa mi wszystko to, co dostaje i zwiewa, natomiast Whiskey do jedzenia podchodzi bez wielkich emocji. Niestety mała nadal boi się ręki. Mnie odbiera jako przyjaciela, ale ręki boi się jak diabeł święconej wody. Kiedy tylko chcę ją pogłaskać, a jest w klatce, jej grzbiet zaraz znajduje się na poziomie podłoża. Ale nie mogę marudzić, bo jest o wiele lepiej Whiskey przybrała na wadze i wyładniało jej futerko. Panie buszują po całym domu i klatce, szczególnie w nocy tupią jak dwa dorodne jeże A jeśli dalej będą pić tyle zielonej herbaty to zbankrutuję, tak samo jak przy suszonych bananach i kokosach. Jedzą lepiej niż my
24 II 2009
Więcej zdjęć moich panienek W niedługim czasie mam nadzieje na trzecia ogoniasta, ale o tym na razie tak po cichu
Chyba będę musiała być bezwzględna i przytargać nową pierdołę do domu bez wcześniejszej dyplomatyki W końcu i tak ja utrzymuję te cholery będę sprawdzać teraz we wszystkich schroniskach, nawet jak będzie jajcarz, to jeśli nie będzie przeciwwskazań odpowiednio go oporządzę i puszczę do panien. Aż mnie trzęsie! To już nie GMR tylko MGR
26 II 2009
Dziś ja i mój tato zabraliśmy się za budowę klatki-giganta dla ogonów. Planowany koniec w sobotę
+ mój jamnior Tigra gratis
28 II 2009
A oto i klatka:
7 III 2009
Żeby nam się za łatwo nie żyło, musiały nadejść kłopoty. Dzisiaj zobaczyłam, że Dot "robi boczkami" i ma nastroszoną sierść, ale poza tym wszystko po staremu. W ruch poszła forumowa szukajka, która wyszukała mi temat Babli. Przy okazji tego, że Babli na forum akurat była, pogoniła mnie do weta. Pojechał tato, absolutnie zakazując wychodzenia z domu przy moim ciągnącym się od tygodnia zapaleniu tchawicy. Długo go nie było, a jak wrócił, to dowiedziałam się, że są trzy możliwości:
-Dot zestresowała się zaglądającą do klatki jamniczką (nie pierwszy i nie ostatni pies zagląda przez kratki, w dodatku z odległości uniemożliwiającej cokolwiek oprócz patrzenia)
-jest chora (mam ją obserwować)
-ma wadę genetyczną któregoś z narządów oddechowych, prawdopodobnie płuc...
Moja kapturzasta dostała póki co jakieś tabletki na wzmocnienie odporności i czekamy...
10 III 2009
Wieści z frontu:
Dot na pewno czuje się już lepiej, wykluczyliśmy chorobę, pozostaje wada genetyczna. Mam nadzieję, że nie będzie się ujawniać. Póki co jest dobrze, także ciiii
Więcej wieści z frontu:
Czeka mnie doszczurzenie Już rozmawiałam z właścicielką klusiąt z Wrocławia, teraz tylko muszę cierpliwie (hi, hi! Jasne ) czekać, aż urosną
19 III 2009 - DZIŚ
Dziś byłam u wet. Piaseckiego. Dot ma zaczątki zapalenia płuc, dostała mocny antybiotyk i scanomune, które ma dostawać też Whiskey vel Panika. Dziewuchy czują się dobrze, niedługo popstrykam im trochę zdjęć i dodam coś świeżego Jestem dobrej myśli.
Offline
Administrator
Szkoda słów na temat niekompetencji niektórych weterynarzy... A co do Doti, wszystko musi być dobrze!!
Offline
Moderator
Będzie, bo już widać poprawę Ja niekompetencję próbuję sobie tłumaczyć nieznajomością tematu małych gryzoni. tylko problem w tym, ze ja wszystkich staram się usprawiedliwić Grunt, ze teraz leczymy się u dobrego weta
Offline
Użytkownik
Świetne masz te swoje pociechy A ta klatka , no cudooo
Offline
Kochane te szczuraski, zwlaszcza jedno zdjecie mnie ujelo, kiedy wychylaja sie jedna glowa na drugiej, z tym ze jedne oczka mruza sie jakby cos knuly, a drugie inaczej, jakby juz przewidzialy co te zmruzone naknuly hehe. Super:) I zgadzam sie z Pszczolka-klatka wypasna:)pozdrawiam
Ostatnio edytowany przez goga (2009-03-20 00:19:25)
Offline
Moderator
Pszczółka, Goga: dzięki
Bo te nawiedzeńce to są takie knuje, ostatnio wyknuły, że można rzucać jedzeniem przez kratki i to robią
Offline
Moderator
No posprzątaj mi, zła kobieto! ;D
EDIT:
27.03.2009
Właśnie wróciłam od weterynarza, wszystko już dobrze!
EDIT:
1.04.2009 (nie, to nie żart)
Wszystko zaczęło się od niemiłej przygody. Jak zwykle Whiskey trzeba z wybiegu zebrać, bo najchętniej biegałaby 25 godzin na dobę. Przy próbie złapania małej zostałam dwa razy do krwi dziabnięta. Nigdy tak nie robiła, stąd moje zdziwienie. Obmacałam ją całą - nic. Za radą Anonyme odłożyłam szczurzynę do klatki, niech się uspokaja. Koło godziny pierwszej w nocy chciałam spróbować wziąć Whiskey na ręce. Właśnie wtedy wyczułam guzek pod łapką. Dzisiaj u weterynarza okazało się, że to gruczolak. W poniedziałek moja mała bieda będzie operowana. Prosimy o kciuki.
Offline
Moderator
Dziękujemy bardzo. Piasecki powiedział, że to młody szczur, więc ryzyko minimalne.
Offline
Administrator
NIestety najgorsze obawy i podejrzenia się sprawdziły.. No ale, jak Ci już mówiłam, trzeba by dobrej myśli! Whiskey jest młodziutka i dziadajstwo wszystko wykryto,także na pewno wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że jestem z Tobą, damy radę!
Offline
Moderator
Damy, damy. Tylko jak ja jej wyjaśnię, że opatrunki mają być na grzbiecie, a szwy na ranie?
Offline
Administrator
Są szwy rozpuszczalne, może będzie się dało je zastosować? Zawsze ryzyko mniejsze. Niestety.. będzie trzeba Whiskey pilnować, pilnować i jeszcze raz - pilnować.
Offline
Moderator
Tylko kto jej dopilnuje przez trzy dni, kiedy nie mam jeszcze wolnego i mnie nie będzie? I ile taka rana się goi?
Offline
Administrator
Autumn powiem Ci szczerze, że nie mam pojęcia. Jutro poszukam informacji na ten temat. Sądzę, że Piasecki wszystko Ci wyjaśni..
Offline